Shadow Zone
czwartek, 27 sierpnia 2015
,,SNOW WHITE QUEEN''
Prolog
Poranne promienie słońca dotykają mych policzków ,niczym muśnięte miękkim puchem ze skrzydeł anioła...
Moje ciało teraz nie czuło lęku , dotknięte spokojem ,który za chwilę dobiegnie kresu ...zmieniając się w mrok, który od zawsze nie chciał mnie opuścić ...Wiedziałam ,że ta błoga chwila pryśnie jak bańka mydlana , a piekielny i nieodwracalny ból spląta moje biedne ciało niczym ciernisty bicz kalecząc mnie z rażącą siłą huraganu...
-Nie chcę już istnieć...-szeptałam ,czując że znów tracę oddech...
Rozdział 1.
-Kamilo !- moja matka wybiegła z naszego białego małego domu z inhalatorem w ręku .To dziwne ale w chwilach ataku ,dostrzegałam świat wyraźniej ,widząc w nim każdy najmniejszy szczegół... Nasze okna były otwarte szeroko aby świeżego powietrza ,nie brakowało w żadnym z pomieszczeń. Na zewnątrz było pięknie i zielono ,wiatr delikatnie muskał skórę ,a majowe słońce spływało po moich czarnych włosach ,ogrzewając je swoim blaskiem...Ogród wyglądał magicznie tonąc w zieleni rodzącej się do życia po niedawnej szarości zimy , różowe płatki kwitnącej wiśni były już w pełnym rozkwicie ...Wiosna zawitała do Wodford, a w moim sercu nadal panuje lodowaty strach i mrok ,który wydaje się niemieć końca.
Wzięłam potężny haust leku ,po chwili czując lekką poprawę .Delikatne dłonie matki ,odgarniały mi długie kosmyki z twarzy.
-Lepiej ? -Sapła czule z paniką w oczach...
Nie miałam siły by mòdz jej odpowiedzieć, tylko kiwałam głową ,by się nie martwiła już więcej...
Nadal widziałam ,że bacznie mnie obserwuje ,a ja czułam ,że nie dam rady dużej udawać ...
-Chcę do domu ...wystękałam , a po tych słowach ogarnęła mnie przenikliwa,głucha szarość, a potem przenikliwa ciemność.
Obudziłam się w szpitalu ,podłączono mnie do rożnych aparatur medycznych ,które pomagały mi przetrwać kolejne minuty na Ziemi...
Dostrzegłam ,że obok mnie leży dziewczyna ,wyglądała na jakieś osiemnaście lat . Miała jasne jak mleko falowane włosy do ramion ,lekko zadarty nos i delikatne rysy twarzy ,ubrana była w seledynową koszulę w białe misie z pastelowymi balonami ...Chyba spała ,również miała podpinane ,różne kabelki ,a kardio- monitor wystukiwał jej takt bicia serca .Leżałam w milczeniu wsłuchując się w maszyny ,które żyły za nas w naszych zmęczonych ciałach .
Czułam ,że mija wieczność ...kiedy do środka weszła moja rodzina ,ubrana w zielone fartuchy i maski tego samego koloru ...
Mama i ojciec stanęli kłomnie ,a brat Billy oparł się o tylną ramę mojego łóżka przyglądając się mojej karcie szpitalnej ...Wyglądał śmiesznie z białym czirokezem w zielonym stroju ,jak nowoczesny doktor Kilder...
-Moja maleńka - szepnął do mnie ojciec ,głaskają po policzku ,a z oczu mojej matki popłynęły łzy ...
Poczułam żal ,że nie mogę ich pocieszyć ,że prze zemnie tak się martwią.
Podniosłam kciuk do góry ,by wiedzieli że jest lepiej , mówić nie mogłam bo na mojej twarzy tkwiła maska tlenowa ...
Z DNIA NA DZIEŃ , CZUŁAM SIĘ CORAZ LEPIEJ ,A PO TYGODNIU MOGŁAM JUŻ USIĄŚĆ. CODZIENNIE KTOŚ MNIE ODWIEDZAŁ ,NAJCZĘŚCIEJ BYŁA TO MAMA ...ALE DO MOJEJ SĄSIADKI AMY ,NIKT NIE ZAGLĄDAŁ .NIE OBUDZIŁA SIĘ TEŻ ANI NA MOMENT ,BYŁO MI BARDZO PRZYKRO ,ŻE JEJ STAN SIĘ NIE POPRAWIA ...CHODŹ WIEDZIAŁAM ŻE PO POWROCIE DO DOMU ZA JAKIŚ CZAS ZNÓW TU WRÓCĘ ,BO MOJE PŁUCA BYŁY DO WYMIANY ...CZEKAŁAM NA PRZESZCZEP.
Ps:
Proszę o pozostawienie komentarza , jeżeli macie ochotę na kolejny rozdział ...
PS:Wszelkie prawa do tego co publikuje są zastrzeżone prawami autorskimi
WZNIEŚĆ SIĘ
POZA NIENAWIŚĆ
PROLOG
…...
Ludzkość
w obliczu wojny, staje się
pozbawiona wszelkich moralnych zachowań
ale i są
wśród
nich bohaterowie...
Niektórzy
oddają
własne
życie
za spokój narodu ,za wolne i spokojne państwo
ryzykując
wszystko ,ruszają
w bój mając
nawet niewielki pistolet w dłoni
i jedyny granat w kieszeni ...Młodzi
ludzie walcząc
polegają
brocząc
krwią
swą
ukochaną
ziemię
czyniąc
ją
krajem męczeńskim
,ale za to wolną
dla następnych
pokoleń...
Inni
zaś
bojąc
się
śmierci
zmieniają
się
w zwierzęta
walczące
o przeżycie
, za wszelką
cenę
...Zdolni do wszystkiego ,obdarci z resztek godności
zaprzedają
dusze diabłu.
Głodny
człowiek
człowiek
, potrafi posunąć
się
do kanibalizmu zagrożony
człowiek
jest w stanie wyprzeć
się
własnego
dziecka aby on został
ocalony.....Wojna
niszczy marzenia i kaleczy palny nie ma tu miejsca na radość
,szczęście
czy miłość
…Obywatel próbuje walczyć
o każde
uderzenia serca do ostatniego tchnienia ….
Podchodząc
do dębowego
jasnego stołu
, wzięłam
w dłoń
wczorajszą
gazetę
z 19 listopada 1944 roku , na pierwszej stronie widniała
informacja o kolejnym rozbitym przez Niemców młodzieżowym
ruchu oporu ….Rozstrzelano 13 członków
, byli to młodzi
chłopcy
niektórych z nich znałam
nawet z widzenia ...Tak bardzo bałam
się
o Szczepana , rano wyszedł
i jeszcze nie wrócił
,a
już
dochodzi 19:00 , niedługo
godzina policyjna -pomyślałam
przyglądając
się
swojemu odbiciu w niewielkim prostokątnym
lustrze wiszącym
na jasno zielonej ścianie
.
Wyglądałam
na zmęczoną
bo oddawna
nie spaliśmy
spokojnie zwłaszcza
jak jest unas Izaak mały
żydowski
chłopiec
,którego ukrywaliśmy
. Siedział
teraz na małym
czerwonym chodniku i bawił
się
starą
drewnianą
lokomotywą
,zabawką
mojego młodszego
brata który dawno już
z niej wyrósł...
-Tosiu
kolacja gotowa zabierz Izaaka i chodź
do kuchni !-zawołała
mnie matka , która była
bardzo dobrym człowiekiem
moim ideałem
...
Była
to drobna osoba jej pukle zdradzały
zmartwienia
oraz wiek , bo gdzie nigdzie widać
było
srebrne pasma na jej kasztanowych włosach
sięgających
do ramion .W czekoladowych oczach mojej matki widziałam
ból i obawę
o nasz los
...Weszłam
do kuchni trzymając
małego
pięcioletniego
chłopca
za rękę
-Siadajcie
,dzieci ...bo zupa stygnie !-powiedziała
kobieta przecierając
drewniane krzesła
ściereczką
kuchenną
...Posłusznie
usiedliśmy
do stołu
zmawiając
modlitwę.
-Mamo
zaraz godzina policyjna,
a ojca i Szczepana nie ma ! -drżącym
głosem
pytałam
kobietę
w nadziej że
coś
wymyśli
…
-Wiem
Tosiu ja też
się
o nich boję
pójdę
do Borkowskiej , jej Stefan jest w ruchu oporu ,a
ona zawsze wszystko wie pierwsza .
-Pójdę
i zapytam -wymamrotała
zakładając
chustkę
na głowę
oraz
szary stary płaszcz
po czym wychodząc
powiedziała...
-Uważaj
na niego i zaraz
zgaście
światła
!
-Dobrze
mamo ,a
ty zaraz
wracaj !-dodałam
prosząco,
ściskając
ze strachu aluminiowy widelec …Gdy wyszła
pozbierałam
talerze i włożyłam
je do zlewu ..
Chłopiec
nadal siedział
przy stole miał
duże
oczy koloru węgla
i ciemną
karnację.
Odziany był
w gruby jasno brązowy
garnitur , a jego spodnie związane
były
w pasie zwykłym
sznurem ,ponieważ
był
bardzo wychudzony .
Nagle
usłyszeliśmy
głośne
odgłosy
mocnych ciężkich
buciorów wchodzących
po starych drewnianych schodów na klace schodowej ..
-Niemcy
!!
-zaskowyczałam
do ucha Izaaka ,domyślając
się
co się
święci.
Szybko
wzięłam
chłopaka
za rękę
i wepchnęłam
do wnęki
w ścianie
tam trzymaliśmy
zwykle cebule ziemniaki i marchwie ,by Niemcy nie mogli nam zabrać
wyżywienia
o,
które było
teraz tak trudno .Kryjówka była
bardzo dobrze zamaskowana ,więc
bez chwili namysłu
wiedziałam
gdzie ma ukryć
dziecko .Posadziłam
go na worku ziemniaków , położyłam
palec na ustach w geście
, który Izaak na pewno zrozumiał
po czym weszłam
ukrywając
schowek...
Strach
paraliżował
moje ciało
i dusze przecież
jak znajdą
chłopca
to zastrzelą
mnie jak psa pomyślałam
zaciskając
zęby
...
Nagle
w drzwi ktoś
zaczął
walić
pięściom
krzycząc
przy tym
-Aufmachen
Revision !!
-Już
pomnie -stękałam
znając
doskonale ten język
,ponieważ
chciałam
pomagać
bratu w konspiracji nauczyłam
się
go i każde
ich słowo
dudniło
mi w głowie
,,Otwierać
Rewizja ''!!
..
Poczułam
przypływ
adrenaliny podeszłam
do drzwi i otworzyłam
do środka
weszło
trzech funkcjonariuszy gestapo dwóch starszych i jeden młodszy
mieli na sobie mundury w odcieniu zgniłej
zieleni i czapki z trupimi czachami na kołnierzyku
u
młodocianego
kata widniało
odznaczenie Hohere SS-und Polizeifuhrer czyli wyższy
dowódca esesmanów i policji na jego prawym ramieniu widniała
czerwona opaska hitlerowców .
Młody
Niemiec był
bardzo przystojny , czarne kosmyki włosów
wystawały
mu z pod czapki ,
Niemcy na ogół to blondyni lub szatyni pomyślałam,
ale za to jego oczy były
typowo aryjskie , koloru tafli lodu otoczonej rzędem
czarnych rzęs
, brwi stanowiły
oprawkę
do tego ślicznego
obrazka ...Mocne kości
policzkowe dodawały
mu męskości
i groźnego
wyglądu
gdy zacisnął
szczękę
, widać
było
dołki
w policzkach .
Usta
Niemca były
wydatne ,a
zęby
białe
i mocne widziałam
jak nimi ściągnął
skórzaną
rękawiczkę
. Do dwóch kolegów machną
głową
, a oni posłusznie
zaczęli
rujnować
mieszkanie wszystko lądowało
na podłodze
rozbijane
z dużą
siłą
.Papiery wyrzucane do góry przez otyłego
Niemca ,natychmiast opadły
na czerwony dywan ...Moje serce stanęło
, gdy przystojny nazistata oparł
się
o tajny schowek w którym ukrywałam
Izaaka ...
Więc
podeszłam
do niego i pociągałam
go za rękę
na środek
pokoju …
-Jak
śmiesz
mnie dotykać
wywłoko
!-mówiąc
to ocierał
o siebie swoją
dłoń
jak bym była
ulepiona z gorszej gliny …
-Przepraszam
ale chciałam
pokazać
dokumenty -wydusiłam
z siebie widząc
,że
to koniec agresji szwaba ,który
złapał
mnie za szyję
,tak że
moje nogi latały
jak u szmacianej lalki ,potem uderzył
mnie w twarz,
aż
wylądowałam
na stosie szkła
i papierów ...
-
Gdzie on jest!
Gdzie
go ukryłaś
robaku ?!!-warczał
jak wściekły
pies,
a jego koledzy przyglądali
mi się
z pogardą
w oczach...
-Nie
wiem o kim pan mówi -udałam
zaskoczenie najlepiej jak potrafiłam
-O
tym żydzie
! -Niemiec znów podniósł
mnie za chabety stawiając
na nogach ,a
ja poczułam
metaliczny smak,własnej
krwi w ustach domyśliłam
się
,że
jakaś
poczciwa dusza musiała
donieść
Niemcom o Izaaku
-Ale
ja nic nie wiem o żadnym
żydzie
! -łykałam
krew i łzy
,drżąc
o życie
w szponach niemieckiej bestii po moich słowach
młodzieniec
puścił
mnie i ze spokojem w głosie
powiedział
do pozostałych
-Panowie
koniec na dzisiaj ,nic na nią
nie mamy …-Ale potem odwrócił
się
do mnie i dodał
– Od
dzisiaj będziemy
częstym
gościem
w twoim domu ...Po tych słowach
zgasił
światło
i od tak sobie wyszli,
pozostawiając
mnie samą.
Jeszcze
długo
po tym nie mogłam
ujarzmić
swojego strachu który na dobre mnie opanował
ale przypominając
sobie o Izaaku wytarłam
wierzchem dłoni
spływającą
ciecz ,która
ściekała
mi po policzku z łuku
brwiowego i zaczęłam
po omacku szukać
paczki zapałek
zapalając
ostatnią
świeczkę
w metalowym świeczniku
rozpaliłam
ogień
poruszając
się
jak najciszej po domu.
Zaczynając
modlitwę
,,Ojcze
nasz''...
miałam
wrażenie,
że
cała
Warszawa nagle ucichła
w strachu przed szeregiem gestapo .
Docierając
do pięciolatka
wzięła
mnie ogromna żałość
widząc
zapłakanego
chłopca
pogrążonego
w śnie
na stercie cebuli ...Stawiając
świece
na półce z konfiturami wzięłam
dziecko na ręce
-Tosiu
gdzie jesteś
??-usłyszałam
głos
matki wydobywający
się
z
przedpokoju
-Tutaj
! - odpowiedziałam
budząc
niechcący
chłopca
-Poszli
?
-Nie
znajdą
cię
tu -obiecałam
chłopcu
przytulając
kruchą
i zmarzniętą
osóbkę
-
Czemu w mieszkaniu jest taki nie porządek
-odburkła
kobieta pojawiając
się
w salonie wraz z ojcem
-Co
się
stało
Tośka
! -zawoła
tata,
a na jego czole pojawiły
się
miliony mikroskopijnych zmarszczek ,co
razem z pracowanymi
rękoma,
brudnymi
za dużymi
ciuchami i niechlujnym zarostem wydawało
się
iż
mężczyzna
jest znacznie starszy niż
w rzeczywistości
...
-
Ktoś
powiadomił
esmanów o tym ,że
ukrywamy Izaaka
-Nie
mówcie mi że
te niemieckie psy tu były
!!!-krzyknął
Szczepan w chodząc
z rozpędem
do środka
tak,
że
rozpięty
szary prochowiec chłopaka
zatrzepotał
niemal jak u nietoperza.
Na
jego dziecinnej twarzy jak
i u innych było
widać
wielki smutek razem z furią
,która
tkwiła
w jego szafirowych oczach nastolatek biegając
po domu nerwowo odgarniał
swoje długie
blond kosmyki ...
-Nie
znaleźli
żadnych
ulotek !-syk
łam
do brata odgarniając z twarzy kasztanowe włosy ,które przywarły
do moich ust sklejone resztką krwi...
-
Oczywiście
bo odkąd
z
garneli
Szymona nie trzymam ich domu !!-
Szczepan machał nerwowo rękoma ,chodząc z kąta w kąt.
-
Tego od Kwaśniewskich
???-spytałam.
-Zachowujcie
się
ciszej
!
-upomniała
nas rodzicielka przerywając
naszą
głośną
rozmowę.
-Niby
dlaczego ?
To
jest nasze państwo!
A
oni narzucają
nam chore zasady panoszą
się
tu jak by byli u siebie !!-ryczał
wciąż
chłopak
-Jeśli
zaraz
się
nie ucieszysz będziesz
martwy ,a
tak nie pomożesz
naszemu kraju -wycedziła
starsza kobiecina
-Irena
ma rację
– syknął
ojciec
-Położę
spać
Izaaka ,a
ty Szczepan przynieś
apteczkę
dla Tosi- rozkazała
biorąc
pięciolatka
za rączkę
- Jasne -mruknął ,kiedy był blisko mnie poczułam od niego intensywny zapach spalonych papierosów, a w kieszeni prochowca zauważyłam niemieckiego gnata idąc za nim złapałam go za ramie
-Co to ma być tata wie ! -wykrzyczałam wymachują mu przed nosem pistoletem
-A co ty myślisz że tam robimy? Bawimy się w chowanego !
- Masz dopiero 18 lat !
- A ty jesteś niewiele starsza ,a
pracujesz w sierocińcu dla
żydowskich dzieci , tym bardziej narażając się na niebezpieczeństwo.
- Jasne -mruknął ,kiedy był blisko mnie poczułam od niego intensywny zapach spalonych papierosów, a w kieszeni prochowca zauważyłam niemieckiego gnata idąc za nim złapałam go za ramie
-Co to ma być tata wie ! -wykrzyczałam wymachują mu przed nosem pistoletem
-A co ty myślisz że tam robimy? Bawimy się w chowanego !
- Masz dopiero 18 lat !
- A ty jesteś niewiele starsza ,a
pracujesz w sierocińcu dla
żydowskich dzieci , tym bardziej narażając się na niebezpieczeństwo.
-
Nie zapominaj także
o rodzinach osób aresztowanych oraz o samych więźniach,
którym przygotowywałaś
paczki wysyłane
na Pawiak !-
ryk
łam
,karcąc chłopaka ,który teraz wlepiał we mnie swoje błękitne
oczy.
-To co i niego !
-Antonina Szczepan czy wy w sercu Boga nie macie? Chcecie żeby koleiny raz odwiedziło nas gestapo !-wtrącił się nasz ojczulek chowając szybko w spodnie spluwę
-Wiedziałeś o tym ?-spytałam go zdziwiona
-Oczywiście a teraz szybko Tośka do spania, a ty idź coś z jeść -mężczyzna stanowczo zakomunikował swój rozkaz.
-Nie jestem już dzieckiem ! -nadal buntował się Szczepan, ale po chwili posłusznie wykonał polecenie ojca.
-Dobranoc dzieci ..
-Dobranoc -odpowiedziałam ,idąc wprost do sypialni .Po drodze obserwowałam modlącego się Izaka z moją mamą przy łóżku .
-Będziesz spał dzisiaj we wnęce -oznajmiła czule głaskając go po główce
-Niecce -wymamrotał skubiąc guziczek bawełniani bluzeczki
-Esesmani mogą wrócić -wyjaśniłam za nią
-Boje się tam być -wyszlochał pociągając noskiem
-Zostanę z tobą dopóki nie zaśniesz -uspokoiłam chłopca który na dobre się rozkleił
-Nie ja chce do mamy !-jęczał odpychając mnie
-Posłuchaj Izaku...ja wiem dobrze iż nie zastąpię ci matki ale kocham cię jak syna i dopóki żyje będziesz bezpieczny więc proszę wytrzyj oczka i uśmiechnij się-powiedziała przytulając chłopca
-Dlaczego oni nas tak nienawidzą?
-To prze sto że jestem żydem-dodał po chwili bawiąc się kosmykami mojej matki
-Kochanie to że jesteś żydem to nie znaczy że jesteś gorszym człowiekiem tak jak Niemcy wam wmawiają ..na świecie są jeszcze ludzie ,którzy ci pomogą tak jak ja i Tośka -po tej wypowiedzi Izak wciąż płacząc tulił się w ramionach kobiety aż w końcu zmęczony usnął ..
-To co i niego !
-Antonina Szczepan czy wy w sercu Boga nie macie? Chcecie żeby koleiny raz odwiedziło nas gestapo !-wtrącił się nasz ojczulek chowając szybko w spodnie spluwę
-Wiedziałeś o tym ?-spytałam go zdziwiona
-Oczywiście a teraz szybko Tośka do spania, a ty idź coś z jeść -mężczyzna stanowczo zakomunikował swój rozkaz.
-Nie jestem już dzieckiem ! -nadal buntował się Szczepan, ale po chwili posłusznie wykonał polecenie ojca.
-Dobranoc dzieci ..
-Dobranoc -odpowiedziałam ,idąc wprost do sypialni .Po drodze obserwowałam modlącego się Izaka z moją mamą przy łóżku .
-Będziesz spał dzisiaj we wnęce -oznajmiła czule głaskając go po główce
-Niecce -wymamrotał skubiąc guziczek bawełniani bluzeczki
-Esesmani mogą wrócić -wyjaśniłam za nią
-Boje się tam być -wyszlochał pociągając noskiem
-Zostanę z tobą dopóki nie zaśniesz -uspokoiłam chłopca który na dobre się rozkleił
-Nie ja chce do mamy !-jęczał odpychając mnie
-Posłuchaj Izaku...ja wiem dobrze iż nie zastąpię ci matki ale kocham cię jak syna i dopóki żyje będziesz bezpieczny więc proszę wytrzyj oczka i uśmiechnij się-powiedziała przytulając chłopca
-Dlaczego oni nas tak nienawidzą?
-To prze sto że jestem żydem-dodał po chwili bawiąc się kosmykami mojej matki
-Kochanie to że jesteś żydem to nie znaczy że jesteś gorszym człowiekiem tak jak Niemcy wam wmawiają ..na świecie są jeszcze ludzie ,którzy ci pomogą tak jak ja i Tośka -po tej wypowiedzi Izak wciąż płacząc tulił się w ramionach kobiety aż w końcu zmęczony usnął ..
Z
samego rana razem ze Szczepanem mieliśmy
go przetransportować
w bezpiecznie miejsce chodź
ja i tak wolałam
zostać
w domu bo od rana miałam
złe
przeczucie ,które
targały
mną
jak chorągiewką
sądziłam
iż
to co Niemcy zrobili z Warszawą
dla mnie jak i dla wielu Polaków było
nie do pojęcia bo piękne kościoły domy wzniosłe budowle ,które były wizytówka naszego kraju zostały tak porostu zbombardowane, a to co po nich pozostało to jedynie dymiące się gruzy torujące ruch na ulicy.
nie do pojęcia bo piękne kościoły domy wzniosłe budowle ,które były wizytówka naszego kraju zostały tak porostu zbombardowane, a to co po nich pozostało to jedynie dymiące się gruzy torujące ruch na ulicy.
Ściskając
rączkę
Izaka szliśmy
pomiędzy
pustymi budynkami bez okien ...
-Tosia głodny jestem -jęczał pięciolatek krzywiąc się
-Cichutko nie długo coś zjesz -uspokajałam niemal z paniką chłopca, gdy zauważyłam umundurowanych gestapo ,którzy szli w naszą stronę...
- Hald !!! - usłyszałam wiedząc ,że zaraz zginiemy ...Przez moją głowę przeleciało jak sztorm całe życie ...a mały żydowski chłopiec nie ułatwiał tej sytuacji ...
Stanęliśmy jak osłupieni czkając na najgorsze ...
Szczepan nie widząc wyjścia wyciągną pistolet z kieszeni płaszcza, ale nie zdążył strzelić ,bo Niemcy byli od niego szybsi ...Zastrzelili mojego brata na moich oczach ...Czułam jak moja dusza wyje z rozpaczy ...Nagle poczułam na sobie rączkę Izaaka ...
- Tosia ,czy ja umrę ???- z moich oczu wylał się potok łez ,nie zdążyłam też pocieszyć chłopca bo wleczono nas jak psy za chabety i kopano przy tym ...
Czułam ,że krwawię fizycznie i psychicznie .
Mój brat właśnie leży w martwy ,a ja nawet nie mogę ochronić małego .
Po chwili jeden z nazistów uderzył mnie w głowę kolbą pistoletu ...Tak że straciłam przytomność ,co w pewnym sęsie przyniosło mi ulgę...Ocknęłam się dopiero w ciemnym zawilgoconym pomieszczeniu ,w którym nie było okien ,a wokół pachniało stęchlizną ... Byłam przywiązana do haka zamontowanego w suficie ...
- Gdzie Izaak ?? - sapłam sama do siebie ,licząc , że ktoś mi na to odpowie ...
-Na twoim miejscu martwił bym się o siebie -odparł wysoki umundurowany oficer wchodząc do środka mogłam mu się dobrze przyjrzeć gdy stanął na przeciw mnie przenikając mnie w świdrującym wzrokiem ściągnął marynarkę i podciągnął rękawy jak by chciał zrobić mi krzywdę ale ku mojemu zdziwieniu zaczął zadawać pytania
-Podaj mi swoje imię i nazwisko oraz rok urodzenia ...?
-Antonina Dubińska urodzona 1928 -odparłam słysząc z przerażeniem głośny stukot ciężkich buciorów
-Jak nazywa się konspiracja w której ty i twój brat braliście udział ?-powoli zapytał siadając na skraju biurka przeczesując palcami przetłuszczone włosy
-Widzie ,że obcy ludzie są dla ciebie ważniejsi niż własna matka lub ojciec !
W końcu podszedł do mnie i uderzył mnie w twarz
-Nazwiska !!! - chcę je usłyszeć suko ! - soczysta ślina wystrzeliła mu z ust...
Teraz bił mnie już pięściami ,krew zalewała mi oczy ,czułam ,że jak nie przestanie to nie wytrzymam ale postanowiłam milczeć...
W końcu złapał mnie za włosy i wziął nożyczki zaczynając obcinać mi je na opak...Po wszystkim zaczął kopać moje zbrukane ciało ,a ja czekałam na śmierć ,która teraz wydawała się być dla mnie wybawieniem...
Zimna mokra posadzka dotykała moje spocone ciało ,a ja znów słyszałam tajemnicze kroki za drzwiami...
Gestapo który , był moim katem zamknął za sobą drzwi mocno przy tym trzaskając ...dłuższą chwile nie mogłam opanować łez, które dławiły mnie tak samo jak krew. Miałam ochotę błagać tego potwora o śmierć ,ale gdy uchylające się drzwi puściły jasne światło jak dżdżownica skuliłam się w koncie zaciskając mono powieki drżąc ze strachu ..
-Masz napij się -usłyszałam głos mężczyzny w mundurze ,którego już kiedyś widziałam ...To on pobił mnie w moim domu ...Dlaczego daje mi wodę ? - pomyślałam...ale bez dłuższego zastanowienia niemal wyrwałam od niego szklankę wypijając całą zawartość
-Pomogę ci -syknął ,klękając tuż przymnie
-Dlaczego ?-miałam w głowie mętlik
-Bo tak ...
-Nie pójdę z tobą, jak mi nie powiesz -CZEGO ON ODE MNIE CHCE !-myśli wirowały mi w głowie
-Chcesz tu umrzeć -syknął marszcząc brwi
-I tak wszystko straciłam -jęk łam ,przypominając sobie co stało się z moją rodziną i małym Izaakiem.
-Nie wszystko ,masz jeszcze życie ...
-Ty też możesz je przeze mnie stracić - powiedziałam ,czując że mam rację...
-Chodź już -warknął ,pomagając mi wstać i zakładając moją rękę na swoje ramie długo prowadził mnie wąskimi obleśnymi korytarzami ,ale kiedy w końcu się odezwał chrząknął tylko że jesteśmy na siebie w skazani ,a jego głos rozszedł się echem po całym pomieszczeniu
-Tosia głodny jestem -jęczał pięciolatek krzywiąc się
-Cichutko nie długo coś zjesz -uspokajałam niemal z paniką chłopca, gdy zauważyłam umundurowanych gestapo ,którzy szli w naszą stronę...
- Hald !!! - usłyszałam wiedząc ,że zaraz zginiemy ...Przez moją głowę przeleciało jak sztorm całe życie ...a mały żydowski chłopiec nie ułatwiał tej sytuacji ...
Stanęliśmy jak osłupieni czkając na najgorsze ...
Szczepan nie widząc wyjścia wyciągną pistolet z kieszeni płaszcza, ale nie zdążył strzelić ,bo Niemcy byli od niego szybsi ...Zastrzelili mojego brata na moich oczach ...Czułam jak moja dusza wyje z rozpaczy ...Nagle poczułam na sobie rączkę Izaaka ...
- Tosia ,czy ja umrę ???- z moich oczu wylał się potok łez ,nie zdążyłam też pocieszyć chłopca bo wleczono nas jak psy za chabety i kopano przy tym ...
Czułam ,że krwawię fizycznie i psychicznie .
Mój brat właśnie leży w martwy ,a ja nawet nie mogę ochronić małego .
Po chwili jeden z nazistów uderzył mnie w głowę kolbą pistoletu ...Tak że straciłam przytomność ,co w pewnym sęsie przyniosło mi ulgę...Ocknęłam się dopiero w ciemnym zawilgoconym pomieszczeniu ,w którym nie było okien ,a wokół pachniało stęchlizną ... Byłam przywiązana do haka zamontowanego w suficie ...
- Gdzie Izaak ?? - sapłam sama do siebie ,licząc , że ktoś mi na to odpowie ...
-Na twoim miejscu martwił bym się o siebie -odparł wysoki umundurowany oficer wchodząc do środka mogłam mu się dobrze przyjrzeć gdy stanął na przeciw mnie przenikając mnie w świdrującym wzrokiem ściągnął marynarkę i podciągnął rękawy jak by chciał zrobić mi krzywdę ale ku mojemu zdziwieniu zaczął zadawać pytania
-Podaj mi swoje imię i nazwisko oraz rok urodzenia ...?
-Antonina Dubińska urodzona 1928 -odparłam słysząc z przerażeniem głośny stukot ciężkich buciorów
-Jak nazywa się konspiracja w której ty i twój brat braliście udział ?-powoli zapytał siadając na skraju biurka przeczesując palcami przetłuszczone włosy
-Widzie ,że obcy ludzie są dla ciebie ważniejsi niż własna matka lub ojciec !
W końcu podszedł do mnie i uderzył mnie w twarz
-Nazwiska !!! - chcę je usłyszeć suko ! - soczysta ślina wystrzeliła mu z ust...
Teraz bił mnie już pięściami ,krew zalewała mi oczy ,czułam ,że jak nie przestanie to nie wytrzymam ale postanowiłam milczeć...
W końcu złapał mnie za włosy i wziął nożyczki zaczynając obcinać mi je na opak...Po wszystkim zaczął kopać moje zbrukane ciało ,a ja czekałam na śmierć ,która teraz wydawała się być dla mnie wybawieniem...
Zimna mokra posadzka dotykała moje spocone ciało ,a ja znów słyszałam tajemnicze kroki za drzwiami...
Gestapo który , był moim katem zamknął za sobą drzwi mocno przy tym trzaskając ...dłuższą chwile nie mogłam opanować łez, które dławiły mnie tak samo jak krew. Miałam ochotę błagać tego potwora o śmierć ,ale gdy uchylające się drzwi puściły jasne światło jak dżdżownica skuliłam się w koncie zaciskając mono powieki drżąc ze strachu ..
-Masz napij się -usłyszałam głos mężczyzny w mundurze ,którego już kiedyś widziałam ...To on pobił mnie w moim domu ...Dlaczego daje mi wodę ? - pomyślałam...ale bez dłuższego zastanowienia niemal wyrwałam od niego szklankę wypijając całą zawartość
-Pomogę ci -syknął ,klękając tuż przymnie
-Dlaczego ?-miałam w głowie mętlik
-Bo tak ...
-Nie pójdę z tobą, jak mi nie powiesz -CZEGO ON ODE MNIE CHCE !-myśli wirowały mi w głowie
-Chcesz tu umrzeć -syknął marszcząc brwi
-I tak wszystko straciłam -jęk łam ,przypominając sobie co stało się z moją rodziną i małym Izaakiem.
-Nie wszystko ,masz jeszcze życie ...
-Ty też możesz je przeze mnie stracić - powiedziałam ,czując że mam rację...
-Chodź już -warknął ,pomagając mi wstać i zakładając moją rękę na swoje ramie długo prowadził mnie wąskimi obleśnymi korytarzami ,ale kiedy w końcu się odezwał chrząknął tylko że jesteśmy na siebie w skazani ,a jego głos rozszedł się echem po całym pomieszczeniu
-Wczoraj
byłeś
inny …
-Dzisiaj
mam lepszy humor ..a ty tylko na tym skorzystasz więc
bądź
cicho !-powiedział
otwierając
ciężkie
metalowe drzwi na zasuwkę
,a
zimny jesienny wiatr wdarł
się
do środka
kalecząc
niemiłosiernie
moją
pokaleczoną
skórę
...
C.D.N
Ps:
Proszę o pozostawienie komentarza , jeżeli macie ochotę na kolejny rozdział ...
PS:Wszelkie prawa do tego co publikuje są zastrzeżone prawami autorskimi
Proszę o pozostawienie komentarza , jeżeli macie ochotę na kolejny rozdział ...
PS:Wszelkie prawa do tego co publikuje są zastrzeżone prawami autorskimi
Subskrybuj:
Posty (Atom)